sobota, 7 września 2013

Rozdział X

Było już późno, a ja byłam pewna że wszyscy już śpią dlatego postanowiłam przejrzeć w końcu te wszystkie papiery ale najpierw chciałam się czegoś napić, dlatego też udałam się na dół. Gdy schodziłam powoli po schodach usłyszałam dźwięki rozmowy. To dziwne ponieważ byłam pewna, że wszyscy już śpią. Zeszłam na ostatni schodek i na nim przysiadłam, widziałam z tego miejsca zapalone światło w kuchni i trzy cienie, które na pewno należały do członków mojej rodziny. Postanowiłam podsłuchać o czym rozmawiają. Na początku mimo moich starań nic nie słyszałam ale z czasem zaczęli mówić głośniej dzięki czemu mogłam usłyszeć ich rozmowę. Widziałam także iż jedna z osób jest niespokojna, a nawet zdenerwowana bo chodziła cały czas w tą i z powrotem. W końcu rozmowa zaczęła się bardziej rozwijać a ja zaciekawiona nadal słuchałam.
- Musimy jej w końcu powiedzieć.
- Nie możemy tego zrobić, nie rozumiesz?
- Czemu nie? Ona i tak czuje się niechciana i nie kochana nie zauważyliście?
- Niby co mieliśmy zauważyć? Przecież traktujemy ją tak samo jak was. Nie nasza wina, że to ona jest inna.
- Co z was za rodzice? Przez te wszystkie lata nawet nie spróbowaliście jej pokochać.
- Zrozum staraliśmy się ale to przecież nie jest nasze dziecko rozumiesz?
- A co to za różnica czy ona jest z wami spokrewniona czy nie tyle lat z nami mieszka jest członkiem naszej rodziny jest waszą córką czy tego chcecie czy nie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ,,Ale" ona jest waszą córką mimo braku pokrewieństwa rozumiecie!
- Nie nie rozumiemy i nie odzywaj się tak do nas.
- To czemu w takim razie jej nie chcecie powiedzieć?
- Bo nie chcemy a to już nasza sprawa. Najlepiej będzie jeśli ona się nigdy nie dowie że jest adoptowana. A ty masz być cicho bo inaczej porozmawiamy.
- Ale ja już dłużej nie wytrzymam bo ja ją...
Dłużej już nie mogłam tego słuchać łzy leciały po moich policzkach a ja czym prędzej chciałam znaleźć się w moim łóżku i zasnąć a rano obudzić ze świadomością, że to był tylko zwykły koszmar. Pobiegłam więc czym prędzej do mojego pokoju potykając się co chwila o schodki czym na pewno narobiłam hałasu ale mam to teraz gdzieś. Zamknęłam się na klucz i położyłam się na łóżko wtulając głowę w poduszkę by choć trochę zagłuszyć mój szloch, który na tle ciszy panującej w domu był strasznie głośny.
Płakałam tak dłuższy czas aż w końcu przypomniałam sobie o tych papierach, które miałam przejrzeć, w nich przecież wszystko powinno być. One powiedzą mi czy naprawdę jestem córką moich rzekomych rodziców czy nie bo jak na razie to nie wiem co mam myśleć.
Wstałam powoli z łóżka i zapalając lampkę sięgnęłam po dokumenty. Przeglądałam kartkę po kartce, czytałam zdanie po zdaniu i coraz trudniej było powstrzymywać mi łzy, które tak strasznie kuły mnie w oczy i zamazywały obraz. W pewnym momencie nie wytrzymałam i dałam im wypłynąć najpierw jedna łza, która spadła na napis z moim imieniem potem kolejna i kolejna. Moje policzki nie zdążyły jeszcze wyschnąć od pierwszych łez a drugie zaczęły już płynąć po nich.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to że nawet nie zatrzymali mojego imienia, zmienili wszystko. Zabrali mnie a moi prawdziwi rodzice nie żyją. Nie ma tu napisane że kto kol wiek chciał się mną za opiekować więc oni byli na mnie skazani. Nikt mnie nie chciał i nadal nikt mnie nie chce nie ważne, że mam na imię Lucy czy Karolina jestem niechciana i tak już zostanie.

Spojrzała jeszcze raz na papiery leżące na jej łóżku i wstała zaczęła szukać czegoś w szufladach biurka, ręce jej się trzęsły ale była skupiona tylko i wyłącznie na szukaniu. W pewnym momencie odsunęła się od mebla i zaczęła zmierzać w kierunku łazienki. Otworzyła jej drzwi i zabrała z jednej szafki jakiś przedmiot spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Była cała blada, jej oczy były podpuchnięte i czerwone a policzki nadal mokre od łez. Nie mogła dłużej na siebie patrzeć, odeszła od lustra i wyszła z pokoju zabierając po drodze owe tak ważne papiery, które zmieniły jej życie na zawsze. Zeszła po cichu po schodach i zakładając buty na nogi oraz zarzucając na siebie kurtkę wyszła z domu. Szła tak przed siebie aż w końcu jej myśli nie dawały jej spokoju. Ten ból był za ciężki. Brunetka nie chciała żyć już dłużej jako ta nie chciana i nie kochana którą była od kąt tylko pamiętała. Aby jej ukochana babcia naprawdę ją kochała ale już teraz,  jak i nigdy, nie była jej babcią była tak naprawdę obcą dla niej osobą, której nie ma tu bo odeszła a ona znajdzie się niedługo przy niej. 
Dziewczyna zatrzymała się przy moście na którym spędzała wiele czasu rozmyślając ale i śmiejąc się z przyjaciółką. Nikt z niego już nie korzystał, został zapomniany przez wszystkich i zaniedbany. Niebieskooka twierdziła, że z nią będzie tak samo wyjęła z kieszeni żyletkę którą wcześniej zabrała z łazienki i zaczęła okręcać ją sobie w palcach patrząc się w dal, w ciemność. W pewnym momencie wyjęła z kieszeni jeszcze telefon i napisała wiadomość, ostatnią w swoim życiu.

,,Kocham Cię <3 
Żegnaj. Przepraszam za wszystko "

Nacisnęła wyślij i teraz już wiedziała, że może spokojnie umierać dlatego też odsłoniła swoje nadgarstki i przejechała po nich kilka krotnie. Poczuła ból który był tak wspaniały i dawał ulgę. Zobaczyła na swoich nadgarstkach krew i wiedziała że to już koniec. 
Z głupimi papierami w jednej ręce a żyletką w drugiej spokojnie traciła świadomość, nie czując już nic oprócz szczęścia...

***
Przepraszam za tak długą nie obecność ale nie miałam czasu i okazji żeby co kol wiek napisać.
Dziękuję za aż dwie nominacje postaram się za nie wziąć w najbliższym czasie a teraz oznajmiam, że to już prawie koniec przynajmniej tak teraz o tym myślę ale może jeszcze coś wpadnie mi do głowy.
Do przeczytania Andzia <3