niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 9



 ,,Jutro jestem cały twój i niczyj inny, pamiętaj o tym''

 Obudziłam się rano z bólem głowy. Zastanawiałam się przez chwile czemu ona mnie tak strasznie boli. Nie przypominałam sobie żebym piła cokolwiek poprzedniego dnia. Podnosząc się powoli na łokciach zauważyłam, że spałam w ubraniach a wokół mnie leży dużo zużytych chusteczek higienicznych. I wtedy powróciło wspomnienie wczorajszego wieczoru. Słone łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach, próbowałam je jakoś powstrzymać lecz nie potrafiłam. Głowa zaczęła jeszcze bardziej boleć, a ręce jakby straciły wszelkie siły przestały podtrzymywać moje ciało które bezwładnie opadło na łóżko. Wtedy też poczułam coś twardego uwierającego mnie w plecy, z niechęcią podniosłam się żeby sprawdzić co to takiego. Był to mój telefon. Z niechęcią wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał 9.45, zauważyłam jeszcze że mam jedną nieprzeczytaną wiadomość. Chciałam ją odczytać lecz litery nadal rozmazywały mi się przez łzy które dopiero przed chwilą przestały wypływać z moich oczu.
Kiedy zaczęłam odzyskiwać ostrość na tyle że mogłam już przeczytać od kogo jest wiadomość kąciki moich ust lekko się uniosły na widok znajomego imienia. Wiadomość była od Sebastiana i brzmiała tak:
,,Hej mam nadzieje że Cię nie obudziłem bo już pewnie słodko śpisz.
 Chciałem Ci tylko życzyć miłych i kolorowych snów. Dobranoc :) ''
Jakie to miłe z jego strony. Gdyby tylko wiedział co się stało gdy zajrzałam do tego chole**eog pokoju i co usłyszałam nie napisał by mi sms'a tylko zadzwonił by pewnie albo nawet przyszedł do mnie. On jest taki kochany. Wiem nie znam go za długo ale bardzo tego chłopaka polubiłam. Postanowiłam mu też napisać sms'a. Ale jak go zacząć. Siedziałam tak i myślałam przez chwile, nic nie przychodził mi do głowy postanowiłam więc, że najpierw się trochę ogarnę a w międzyczasie pomyśle co mu napisać, może coś mi przyjdzie do głowy. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Najpierw poszukałam sobie jakichś ubrań. Wybrałam sobie jasne rurki, różowo-szaro-granatowy luźny sweterek i szare baleriny. A następnie poszłam do łazienki żeby wziąć prysznic (kto by pomyślał że zwykłe krople wody spadające delikatnie na skórę potrafią tak zrelaksować i wyciszyć człowieka) po prysznicu nabalsamowałam moje ciało i ubrałam się. Nałożyłam delikatny makijaż na moją twarz a włosy wysuszyłam i pozostawiłam swobodnie opadające na moje ramiona, a grzywce pozwoliłam delikatnie opadać na moje czoło. Wyszłam z łazienki i nadal nie wiedziałam co mam mu napisać, zwyczajna pustka w głowie. Aż w końcu mnie olśniło. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam pisać:
,, Hej mam nadzieje, że Cię  nie obudziłam. Dziękuje za sms'a, to miłe z twojej strony:) Życzę miłego i udanego dnia."
Może krótki ale wydaje mi się, że na nic więcej nie wpadnę. Nacisnęłam przycisk wyślij a potem to już tylko schowałam telefon do kieszeni spodni i wciągnęłam na nogi baleriny. Byłam gotowa żeby zejść na dół i tak zrobiłam.
Śniadanie Hmm... Jakby to określić? Śniadanie było pyszne chociaż w napiętej atmosferze. Rodzice nie zwracali na mnie uwagi ja na nich z resztą też, nie dziwcie mi się po wczorajszej kłótni nie miałam ochoty ich widzieć a co dopiero słuchać.
  Reszta dnia tak jak śniadanie minęła mi bezproblemowo, to znaczy prawie bezproblemowo. Bo Karol dopytywał się mnie co wczoraj się stało pod jego nieobecność? Oczywiście nic mu nie powiedziałam bo znając jego to zaraz był by niezły wykład, a ja chciałam to ominąć. Jak się pewnie spodziewacie nie wyszłam tego dnia razem z rodzicami. No to się mylicie, niestety musiałam iść nie miałam innego wyjścia. Ale po jakiejś godzinie i tak się ulotniłam i sama poszłam na stok pojeździć na nartach. Niespodziewanie spotkałam tam Sebastiana, bardzo się ucieszyłam na jego widok on chyba z resztą też. Pojeździliśmy trochę. Uczył mnie jazdy na snowboardzie i nawet mi to wychodziło aż do pewnego czasu jak na niego wpadłam i oboje wylądowaliśmy w zaspie, to było śmieszne ale i niebezpieczne. Po tym małym wypadku będę miała siniaki na czterech literach ale to szczegół.
  Całe ferie minęły bardzo szybko. Nie dziwie się, w dobrym towarzystwie czas szybko leci. Wiecie chyba kogo mam na myśli bo na pewno nie moich rodziców. Ani się obejrzałam a tu został tylko jeden dzień do mojego wyjazdu. Postanowiliśmy spędzić go z Sebastianem na różnych wygłupach i jak najlepszej zabawie żeby zapamiętać go na całe życie. Przez te kilka dni bardzo się do niego zbliżyłam i jest mi strasznie smutno, że tak szybko ta przyjemność się kończy. Może już nigdy go nie spotkam. Mam małą nadzieje, że kiedyś się odnajdziemy ale to tak naprawdę tylko marzenie. A jak z rodzicami? Ciężka sprawa. Nadal jesteśmy pokłóceni. Przez te kilka dni nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, dla mnie to dobrze bo nie muszę słuchach ich nawijania. Gorzej z Karolem, bo on się tak jakby na mnie gniewa a ja nie wiem co mam zrobić bo z jednej strony chce mu powiedzieć, a z drugiej strony lepiej jak bym mu nie mówiła. Jestem rozdarta bo tak źle i tak nie dobrze. Ale w końcu na pewno na coś w padnę i mój kochany braciszek przestanie się gniewać. Mam przynajmniej taką nadzieje.

 Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Jest to ostatni dzień moich ferii i normalnie nie powinnam się cieszyć tym faktem ale co ja poradzę, że tak naprawdę nie mogłam doczekać się tego dnia. Fakt ostatni dzień z Sebastianem ale za to cały dzień i sam jeszcze mi wczoraj powiedział, najlepiej będzie jak zacytuje jego słowa: ,,Jutro jestem cały twój i niczyj inny, pamiętaj o tym'' Boże jak tyko pomyśle sobie o tych słowach i przypomnę sobie jego cudowne brązowe oczy, iskrzyły szczęściem. Tak właśnie, tak je można określić. Ja po prostu kocham te jego czekoladowe paczydełka. Z rozmyślania wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a...


***
Przepraszam, że rozdział tak późno ale niestety mój kochany tata nauczył się obsługiwać laptopa i zabiera mi go teraz codziennie, więc nie miałam kiedy napisać rozdziału.
Zastanawiam się nad sensem pisania tego bloga. Ostatnio dużo czytam i porównując Moje opowiadanie z innymi to powoli dochodzę do wniosku że nie umiem pisać. Rozdziały są niedopracowane tak samo jak cała historia. Nie wiem czy mam dalej pisać. Mam nadzieje, że może wy mi pomożecie wybrać. Piszcie w komentarzach. Może to mi pomoże.
Życzę miłego tygodnia i mam małą nadzieje, że wam się spodoba:*

PS.. Przepraszam za błędy jest ich na pewno dużo.
***

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 8


Mówi się że nadzieje umiera ostatnia.

 Moja właśnie umarła.

  Weszłam do budynku, w holu już nikogo nie było prócz przemiłego starszego pana który jak zawsze siedział przy niewielkim stoliku pilnując czy ktoś nieznajomy nie kreci się po hotelu. Przywitałam się z nim i poszłam na górę. Nie wiem co mnie podkusiło ale zajrzałam do pokoju rodziców. Jak się okazało mama siedziała na łóżku i czytała jakąś książkę, zastanawiałam się jeszcze tylko gdzie jest tata. Gdy miałam już zamknąć delikatnie drzwi i pójść do siebie ktoś złapał mnie za ramiona. W pierwszej chwili bardzo się przestraszyłam ale gdy tylko spojrzałam się do tyłu okazało się że jest to mój ojciec który, otworzył właśnie szerzej drzwi i wprowadził mnie do środka. Widać było po jego minie że jest bardzo zły albo nie to złe określenie on był wściekły aż buzował ze złości, a mama ona była tylko jakby lekko zdziwiona moją obecnością i nie wzruszona tym że dopiero teraz wróciłam. Nie przejmowałam się za bardzo ojcem, przecież sam tego tak naprawdę chciał. A i nie wróciłam aż tak strasznie późno, tak mi się przynajmniej wydaje. Stałam tak zamyślona spoglądając to raz na tatę to raz na mamę aż w końcu ojciec wybuchł ze złości.
- Karolina gdzie ty byłaś tyle czasu? Zachowałaś się jak niedojrzała gówniara. Martwiliśmy się o ciebie razem z mamą.- powiedział a ja wybuchłam nie mogłam znieść tych słów.
-Wy się o mnie martwiliście?! Chyba żartujesz. Nawet nie zadzwoniliście żeby się dowiedzieć gdzie jestem. Nie wybiegliście za mną rano tylko siedzieliście przy tym chol**nym stole i nadal jedliście śniadanie jak by nic się nie stało. A ja byłam roztrzęsiona tylko Karol się mną zainteresował. On naprawdę mnie kocha a wy tylko udajecie przed znajomymi jaka to z nas kochająca się i szczęśliwa rodzinka- zamilkłam na chwile ale to tylko po to by złapać oddech i mówić a raczej krzyczeć dalej- Czemu Maksowi nigdy nic nie mówicie Karolowi z resztą też a ja zawsze jestem najgorsza. Nie rozumiem was, co ja wam takiego zrobiłam że mnie nie kochacie tak jak chłopaków? Czy to przez to że jestem dziewczyną, a może po prostu wam przeszkadzam co? Jestem inna od nich, nie tak wyobrażaliście sobie swoją córeczkę. Myśleliście że będę siedziała cały czas w domu i się uczyła, że będę grzeczna i posłuszna, że będę na każde wasze zawołanie jednak ja taka nie jestem.- w moich oczach pojawiły się łzy ale to co powiedziałam nie zrobiło większego wrażenia na moich rodzicach. Oni popatrzyli tylko na siebie lekko zdziwieni i mama zaczęła mówić:
- Nie przesadzaj, wymyślasz sobie tylko jakieś głupoty. Traktujemy Cię tak samo jak chłopaków. A naszą winą też nie jest że nie zachowujesz się jak normalna dziewczyna. Nasza córka nie powinna tak się zachowywać.
  Słysząc to wybiegłam z pokoju rodziców i pobiegłam do siebie. To była niby krótka wymiana zdań a jednak tak raniąca. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Oni naprawdę mnie nie kochali traktowali mnie jak piąte koło u wozu i tak się właśnie teraz czułam.
  Siedząc na łóżku i płakałam jak małe dziecko, ale co ja poradzę, może i jestem twarda ale jednak mam uczucia. Nienawidzę moich rodziców, wiedziałam że traktują mnie inaczej niż moich braci ale nie przypuszczała bym że to z takiego powodu. Ja im po prostu przeszkadzam ale czemu? Nie jestem przecież o wiele młodsza od moich braci, no fakt nie zachowuje się jak normalna dziewczyna ale nie ma co się mi dziwić. Zamiast siostry na autorytet miałam dwóch braci wariatów. Maksym nienawidzi mnie od kąt pamiętam, potem nauczył tego Karola i wtedy już całkiem czułam się niekochana i niechciana. Nienawidzę tej rodziny oni zawsze psują moje szczęście nie ważne jaki to powód.
  Próbowałam się uspokoić ale nic nie pomagało. Cały czas chodziły mi po głowie słowa mamy. Dla niej wszystko jest w porządku dla mnie nie. Mam dość tworzenia pozornie szczęśliwej rodziny przed ich znajomymi. jeśli twierdzą że jestem złą córką to postaram się by tak było.
  Myśląc tak dalej włożyłam słuchawki w uszy a w nich zabrzmiały dźwięki moich ulubionych utworów. Nerwy trochę przeszły ale teraz łzy leciały strumieniami po moich bladych policzkach. Nie umiałam ich opanować tak po prostu siedziałam i płakałam. W tym momencie zrozumiałam jedną ważną rzecz. Wiedziałam o tym że traktują mnie inaczej że nie kochają ale miałam jednak jedną małą głupią nadzieje, która właśnie zniknęła, umarła tak jak ja. Myślałam nad tym długi czas nie przestając płakać. Po pewnym czasie moje na pewno już czerwone oczy zaczęły robić się ciężkie aż w końcu zamknęły się a ja zasnęłam w
ubraniach i ze słuchawkami w uszach.

<<Z perspektywy Sebastiana>>
<Parę godzin wcześniej>
  Odprowadziłem dziewczynę pod same drzwi i gdy widziałem jak znika za nimi zrobiło mi się trochę smutno. Sam nie wiem czemu ale już zacząłem za nią tęsknić. Znam ją dopiero jeden dzień a już brakuje mi jej towarzystwa. Patrzyłem tak jeszcze kilka chwil na zamknięte drzwi budynku a potem poszedłem. Uśmiech na twarzy pojawiał mi się jak tylko myślałem o tej brunetce i jej błękitnych oczach. Nie mogłem doczekać się jutra. Wyciągnąłem telefon z kieszeni żeby sprawdzić godzinę było jeszcze w miarę wcześnie wiec postanowiłem przejść się do mojego ojca. Mieszka on tu od kąt rozwiódł się z mamą, znalazł sobie nawet jakąś kobietę. Nie mam nic przeciwko temu nigdy nie miałem z nim zbyt dobrego kontaktu, dlatego teraz zamiast u niego mieszkam w hotelu. Nie chciałem by mnie kontrolował a dla niego też lepiej bo może robić co chce a ja mu w tym nie przeszkadzam. Szedłem tak zamyślony jakiś czas aż w końcu dotarłem do mieszkania mojego ojca. Podszedłem do drzwi i zapukałem, otworzyła mi je Ania kobieta mojego ojca. Przywitałem się z nią i wszedłem do środka. Czas z nimi mijał szybko. Ania jak zawsze była bardzo miła, lubiłem ją. Ojciec wypytywał mnie o różne rzeczy a ja odpowiadałem mu zagłębiając się dalej w rozmowę. Spojrzałem na wyświetlacz mojego iPchona było już po 23 więc postanowiłem wracać. Ojciec zaproponował mi ze mnie odwiezie skorzystałem z propozycji i już po chwili znajdowałem się pod budynkiem. Pożegnałem się tylko z mężczyzno i wszedłem do środka. W holu o tej porze był już pusto tylko jakiś mężczyzna siedział w recepcji. Udałem się do windy, nie czekałem na nią długo, wchodząc do środka i naciskając guzik przypomniałem sobie co dzisiaj się działo i na myśl o brunetce uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy nie znikając z niej już do końca wieczora. 
<Godzinę później>
  Leżę właśnie w łóżku i myślę o niej. O jej delikatnych rysach twarzy na którą swobodnie opadały długie ciemne włosy, o jej bladej cerze i tych pięknych błękitnych oczach. Uśmiech cały czas utrzymuje się na mojej twarzy. Postanowiłem że do niej napisze. Sięgnąłem po telefon który leżał na nocnej szafce i napisałem:
,,Hej mam nadzieje że Cię nie obudziłem bo już pewnie słodko śpisz. Chciałem Ci tylko życzyć miłych i kolorowych snów. Dobranoc :) ''
Odłożyłem telefon na szafkę. Byłem pewien że Kaja już mi nie odpisze bo na pewno słodko śpi. Postanowiłem że zrobię to samo i zamknąłem oczy po chwili odlatując w krainę Morfeusza. 

***
Zastanawiałam się długo nad dodaniem tego rozdziału. Jest okropny, nie tak wyglądał w mojej głowie no ale cóż ciężko jest pisać o smutku i takich przeżyciach. Na pewno lepiej by mi to wyszło gdybym była zdenerwowana albo smutna no niestety. Postaram się aby kolejny był lepszy.
A teraz trochę lepsza wiadomość przynajmniej dla mnie, jest już ponad 400 wyświetleń wciąż nie mogę w to uwierzyć. Wiem że to nie jest wcale aż tak dużo bo na innych blogach jest czasami ponad kilka tysięcy ale ja    i tak cieszę się jak małe dziecko. 
Kolejny rozdział dodam jeśli zobaczę 4 komentarze.
Pamiętajcie czytasz skomentuj to chyba nie jest aż takie trudne dla was, a mi daje tyle radości i motywacji :)
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu :)
      
  PS: Przepraszam za błędy wiem że na pewno ich tutaj jest dużo.
***

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 7

Od razu przepraszam za błędy, rozdział pisany na szybko :*
*********************************************
Rozmawiałam z Sebastianem już jakiś czas gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Chłopak wstał i otworzył je, usłyszałam delikatny kobiecy głos przestraszyłam się trochę. A jeśli to jego mama albo gorzej jego dziewczyna a ja głupia siedzę i przytulam się do niego jak ostatnia idiotka. Moje oczy lekko się zaszkliły, ledwo powstrzymywałam się od płaczu i w tym momencie usłyszałam wesoły śmiech. Dobiło mnie to jeszcze bardziej, chciałam stamtąd uciec ale nie umiałam ruszyć się z miejsca. Usłyszałam kolejny wesoły śmiech a potem dźwięk zamykających się drzwi i po chwili w progu pokoju pojawił się Sebek z szerokim bananem na twarzy:
-No to jest nasza herbata- nie przestając się uśmiechać podszedł do mnie i podał mi wrzątek.
Uspokoiłam się trochę że to tylko pracownica tego hotelu, ale ciągle zastanawiałam się czemu tak długo rozmawiali. Może się znają albo on po prostu ją podrywał bo sądząc po jej głosie była pewnie piękną szczupła blondynką o zielonych oczach. No ale cóż przecież ja jestem dla niego nikim tak naprawdę. On może podrywać inne dziewczyny nic na to nie poradzę.
Siedziałam tak jakiś czas myśląc i zapatrując się w parę która wydobywała się z naczynia trzymanego przeze mnie w dłoniach. Zauważyłam kontem oka, że chłopak siedzi obok mnie i nieustannie mi się przygląda. Spojrzałam na niego z wymalowanym znakiem zapytania na twarzy. On nic nie zrobił tylko nadal patrzył się na mnie. Postanowiłam spytać:
- Czemu tak się przyglądasz?- Nie byłam już tak pewna czy na pewno patrzy na mnie.
- Tobie.-usłyszałam krótką odpowiedź.
-A czemu mi?
-Bo posmutniałaś tak jakoś, a jestem pewien że zostawiłem Cię z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Wydaje Ci się tylko. Czemu miała bym być smutna? Nadal jestem uśmiechnięta nie widzisz?- uśmiechnęłam się sztucznie, ale niestety on nie dał się na to nabrać.
-Nie jestem ślepy. Chyba widzę że coś jest nie tak.
-Wszystko jest Okey naprawdę.- upiłam łyk herbaty i odwróciłam wzrok. Co jakiś czas spoglądałam kątem oka na chłopaka, on tylko wpatrywał się w kubek i jakby posmutniał. Zasmuciłam się tym faktem jeszcze bardziej i wiedząc że to przeze mnie postanowiłam zadziałać. Zbliżyłam się do niego i niepewnie szepnęłam do jego ucha, delikatnie ocierając się o jego policzek moimi ustami.
-Uśmiechnij się. Proszę.-chłopak nic nie zareagował, więc mówiłam dalej- Nie smuć się. Ładniej Ci z uśmiecham. Może porozmawiamy, no chyba że nie chcesz to sobie możemy pomilczeć razem albo ja pójdę do siebie nie będę cię dalej smuciła.- Widząc nadal brak reakcji z jego strony wstałam wzięłam kurtkę powiedziałam jeszcze krótkie ,,Pa'' i gdy miałam zamiar już wychodzić usłyszała głos dochodzący zza mojego ramienia. A brzmiał on dokładnie tak:
-Nie idź, proszę. Porozmawiajmy.- odwróciłam się do niego i przytuliłam. Pytanie czemu to zrobiłam? Hmm... Może chciałam poprawić mu humor albo po prostu tego potrzebowałam. Nie wiem i to jest nie ważne bo on przytulił mnie mocno wtulając się w moją szyje. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz czując jego oddech na mojej skórze. Jeszcze nigdy się tak dobrze nie czułam.
Staliśmy tak jeszcze przytuleni przez jakiś czas aż w końcu oderwałam się od chłopaka, łapiąc go za rękę zaciągnęłam na kanapę. Rozmawialiśmy, śmieliśmy się i wygłupialiśmy nie wiem jak długo. Wiem tylko że to był mile spędzony czas.

<<Z perspektywy Karola>>
Nie ma jej już ponad pięć godzin. Gdzie ona do jasnej cholery jest? Przecież nie można tyle chodzić po okolicy. Nawet na kawiarnie za długo. A jeśli jej się coś stało? Kurcze jak zawsze tylko ja się o nią martwię. Maks gdzieś wyszedł, pewnie ja jakąś imprezę z tymi chłopakami co ich wczoraj poznaliśmy na imprezie.
Starsi też gdzieś wybyli, pewnie na kolację, tak można było wywnioskować po ich strojach. A ja siedzę jak ten ostatni idiota sam w hotelu i martwię się o Kaje. No niby zapewniała mnie że wszystko jest dobrze, że musi sobie poukładać wiele rzeczy, że będzie późno no i że mam się o nią nie martwić. Ale ja tak po prostu nie umiem.- Może do niej napisać albo zadzwonić?- Zastanawiałem się dobre pół godziny nad tym i w końcu postanowiłem do niej zadzwonić. Gdy znalazłem jej nr w telefonie nacisnąłem zieloną słuchawkę i czekałem. Jeden sygnał, drugi, trzeci i gdy miałem już się rozłączyć usłyszałem jej głos.

<<Z perspektywy Karoliny>>
Rozmawiałam z Sebastianem i w pewnej chwili usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie zwracałam na początku uwagi na niego ale powoli zaczął mnie denerwować więc wyjęłam go z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Karol, nie wahając się ani chwili dłużej odebrałam:
-Cześć co chcesz?
-A nic tak dzwonie, chciałem się dowiedzieć jak się bawisz. -powiedział sarkastycznie.
-Świetnie wiesz. A co tam u ciebie?
-Normalnie super. Siedzę z jakimiś dupami i się świetnie bawię wiesz?- znowu sarkazm w jego głosie.
-No to baw się dobrze ja już kończę. Paa.-wkurzyłam go tym na maksa.
-Dobra koniec tego przedstawienia. Kaja do jasnej cholery gdzie ty jesteś? Martwię się o Ciebie, nie ma Cię już od paru godzin, a na dworze jest ciemno. w tej chwili wracaj do hotelu. Bo inaczej się pogniewamy.
-Mówiłam Ci że masz się nie martwić  nie mi nie jest. Jestem ze znajomym, niedługo wrócę. Idź gdzieś na jakąś imprezę i nie przejmuj się mną. Pamiętaj nie jestem już małym dzieckiem. I mówiłam że wrócę wieczorem.- mówiłam delikatnie żeby go trochę uspokoić.
-Może i nie jesteś już małym dzieckiem ale czasami tak się zachowujesz. Proszę nie wracaj za późno do hotelu. I nie zrób niczego głupiego. Paa- Mój kochany braciszek. Jak on się o mnie troszczy.
-No Pa.- Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon do kieszeni.
Odruchowo spojrzałam na chłopaka bawił się swoimi palcami. Wyglądał tak słodko. Chciała bym się znowu w  niego wtulić i poczuć jego oddech na moim karku. Gdy mu się tak przypatrywałam rozmyślając przy okazji on podniósł wzrok i powiedział:
-Twój chłopak ma rację. Naprawdę jest już późno.-Zrobił się jakiś smutny gdy wypowiadał słowa ,,Twój chłopak''
-To nie był mój chłopak. Ja nie mam chłopaka.-podkreśliłam słowo nie mam- To był mój brat. Martwi się o mnie ale nie ma o co przecież jestem z Tobą.-widziałam jak chłopak uśmiechnął się szeroko ja odwzajemniłam jego uśmiech.
-No to wygląda na to że będziesz musiała już iść.
-Jeśli chcesz to mogę iść.-posmutniałam trochę.
-Nie, nie o to mi się rozchodziło po prostu on pewnie się o ciebie martwi.
-Masz racje.
-No to ubieraj się ślicznotko idziemy.-uśmiechnął się do mnie. Kurcze jak ja uwielbiam ten jego uśmiech i dołeczki.
-Jak to idziemy chyba ja idę?
-Nie my idziemy. Odprowadzam Cię. Nie pozwolę Ci samej wracać do hotelu jest już ciemno.
-No dobrze to się ruszaj.- uśmiechnęłam się do chłopaka i założyłam na siebie kurtkę oraz moje kochane Vansy.
Szliśmy już jakiś czas, w pewnym momencie poczułam jego ciepłą dłoń na mojej i znowu poczułam to coś, nie wiem jak to opisać. Uśmiechnęłam się delikatnie spoglądając kątem oka na Sebastiana uśmiechał się do mnie i znów ten jego zniewalające dołeczki i uśmiech. Zamarzyłam się trochę i nie zauważyłam nawet kiedy znalazłam się pod hotelem.
-No to do zobaczenia- powiedziałam uśmiechając się i gdy miałam już otwierać drzwi znowu poczułam jego dłoń, przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulił odwzajemniłam jego gest, mocno wtuliłam się w niego.
-No to dobranoc.- powiedział mi do ucha i oboje szeroko się uśmiechnęliśmy. Delikatnie się od niego odsunęłam by ostatni raz spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki, a potem poszłam do drzwi i machając mu na porze gnanie zniknęłam za nimi.


***
A więc najpierw chce złożyć życzenia naszym kochanym mężczyznom dziś jest ich święto.
A więc wszystkiego najlepszego :)
A wam dziewczyny życzę żebyście zawsze pamiętały o tych którzy dali wam szczęście, którzy teraz je dają no i o tych którzy w przyszłości na pewno wam je dadzą takie osoby są bezcenne i najlepiej ich nie tracić a szczególnie przyjaciół i tego jedynego.
A więc jeszcze raz wszystkiego naj chłopcy.
Kolejny rozdział prawdopodobnie w kolejny weekend do zobaczenia i mam nadzieje że 7 wam się spodoba.
Udanego tygodnia życzę :*
***

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 6

-A może w końcu nauczysz się chodzić z głową w górze? - spytał i lekko się zaśmiał, a ja spojrzałam na niego, był uśmiechnięty dopóki nie ujrzał mojej twarzy.-Ej co się stało?- Złapał moją twarz w dłonie i kciukami obtarł moje mokre policzki.- Proszę Cię nie płacz.Nie smuć się, jak chcesz to możesz mi wszystko powiedzieć.- Mówiąc to spojrzał mi się głęboko w oczy, a potem przytulił. Nie protestowałam gdy to zrobił czułam się w jego ramionach bezpieczna jak nigdy w życiu.
-Dziękuje- powiedziałam wtulając się w niego, słyszałam jak bije jego serce.
-Za co?- spytał.
-Za to że wczoraj we mnie uderzyłeś te trzy razy, za to że nie przeszedłeś obok tylko zagadałeś i za to że teraz przytulasz mnie i pocieszasz. Za to że po prostu jesteś.
-Tu nie ma za co dziękować to może teraz pójdziemy do jakiejś kawiarni, albo może lepiej do mnie jesteś cała przemarznięta.
-Możemy iść do Ciebie -powiedziałam niepewnie.
-Nie bój się nic Ci nie zrobię. Porozmawiamy jeśli będziesz chciała, możemy też pomilczeć- mówiąc to pogładził mnie po plecach i bardziej przytulił do siebie.
Ja odsunęłam się i popatrzyłam na buty, a on lekko dotknął mojego podbródka i uniósł moją twarz do góry. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, on spojrzał mi głęboko w czerwone i szklane od płaczu oczy. A ja dostrzegłam w jego oczach jakby troskę. To było dziwne bo przecież Sebastian tak naprawdę mnie nie zna, a przejmuje się mną.
-Idziemy?-Spytał a ja kiwnęłam twierdzącą głową i łapiąc go za rękę dostrzegłam jak kąciki jego ust lekko się unoszą.
Poszliśmy w stronę jego mieszkania. Przez praktycznie całą drogę nic nie mówiliśmy. Zauważyłam że chłopak co jakiś czas zerka na mnie tak jakby się bał że mu gdzieś ucieknę, ale przecież nie miałam nawet jak bo nadal trzymaliśmy się za ręce.

Po kilkunastu minutach...
Doszliśmy do jakiegoś wielkiego budynku. Spojrzałam  na chłopaka a on uśmiechała się do mnie i powiedział swoim melodyjnym głosem.
-To już tutaj zapraszam.- uśmiechną się do mnie jeszcze i ukazały się jego nie wielkie dołeczki.
Weszliśmy przez obrotowe drzwi, dotarliśmy do holu. Chłopak podszedł na chwilę do recepcji, a następnie ściskając moją dłoń zaprowadził do windy, wcisnął przycisk z numerem piętnaście. Jeszcze chyba nigdy nie byłam w takim hotelu. Sebastian musi być bogaty skoro aktualnie tu mieszka. A więc dotarliśmy do drzwi za którymi krył się pokój chłopaka. Otworzył je, a moim oczom ukazał się piękny apartament. Weszliśmy do środka, usiadłam na kanapie i zamknęłam oczy. Poczułam ciepłe ramie Sebka na moim ciele.Znowu poczułam się bezpieczna.
-Ty drżysz- usłyszałam od chłopaka.
-Wydaje Ci się.  Trochę zmarzłam ale jest mi już ciepło- skłamałam, ale nie chciałam mu mówić jak mi jest zimno.
-Chyba czuje. Zaraz powinna być herbata, a teraz ściągaj kurtkę i te przemoczone buty. Bo jeśli tego nie zrobisz to zachorujesz, a tego nie chcemy.
Posłuchałam go zdjęłam buty naprawdę były mokre, kurtka też z resztą była cała przemoczona przez śnieg, który cały czas padał. Usiadłam znowu koło Sebastiana i spojrzałam się na niego. On uśmiechnął się do mnie i podał mi koc.
-Widzę że sama herbata tu nic nie pomoże- mówiąc to przysunął się do mnie i z niepewnością przytulił. Zrobiło mi się ciepło. Wtuliłam się w niego i znowu zaczęłam płakać. Nie wiem czemu to zrobiłam, od zawsze nie pozwalałam się nikomu dotykać, a teraz przytulam się do praktycznie nie znanego mi chłopaka no i jeszcze płaczę mu w ramię. To wszystko jest strasznie dziwne.- A więc co się stało?- spytał delikatnie.
Odpowiedziała mu cisza i moje zapłakane spojrzenie.
-Spokojnie jeśli nie chcesz to nie musisz mi mówić. Możemy posiedzieć tu w ciszy.
-Ja po prostu nie wiem co mam powiedzieć. Tak naprawdę nic się nie stało z punktu widzenia moich rodziców.
-Co oni Ci zrobili?- Spytał z troską. Uwielbiałam ten jego delikatny, ale nadal męski głos.
-Po prostu się z nimi pokłóciłam. Jak zawsze to ja jestem tą najgorszą. Nie chciałam tego ale cóż miałam zrobić? Żeby się dalej nie kłócić wybiegłam z hotelu i ...- zaczęłam mu opowiadać, on przez ten cały czas mnie przytulał. Czułam się przy nim taka bezpieczna, a mój płacz zniknął.- ... jestem pewna że nie zainteresują się mną. Przyzwyczaiłam się do tego.
-Chciał bym Ci powiedzieć że wiem jak to jest ale niestety nie mogę lecz powiem jedną że oni na pewno Cię kochają i dlatego tak się zachowują- uspokoił mnie trochę tymi słowami.

***
Przepraszam zawaliłam, to chyba jeden z moich najgorszych rozdziałów. Nie potrafię pisać. Gdy czytam inne blogi to mój wydaje mi się bez sensowny i nie widzę sensu by go dalej ciągnąć, ale z drugiej strony chce dokończyć to historie. Wiem i przepraszam ale obiecałam że dodam dzisiaj rozdział więc słowa dotrzymuje.
Następny powinien pojawić się w piątek jeśli będą 3 komentarze pod tym rozdziałem.
Życzę miłego weekendu :*
***

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 5

-Pytałem Cie o której masz zamiar dzisiaj wrócić?
-Nie wiem, a co?-spytałam ze zdziwieniem.
-Bo wczoraj wróciłaś późno. Boję się żeby nikt Ci nic nie zrobił.
-Ale nie masz się o co martwić, nie byłam sama- powiedziałam bezmyślnie.
-A z kim byłaś ?
-Z... z... no ze znajomym- kurcze co ja robię sama się wkopuje.
-A znasz go dobrze? Bo jeśli nie, to masz się z nim nie spotykać - powiedział z przejęcie w głosie, zdziwiło mnie to bo od kiedy się o mnie martwi.
-Co Cię to interesuje?! Nic mi nie zrobi ! Nie martw się o mnie tylko za interesuj się swoim najstarszym synkiem, który wrócił bardzo późno do hotelu.
-On jest już dorosły.- Wtrąciła się mama.
-A ja nie jestem już małym dzieckiem i nie byłam na żadnej imprezie tylko po prostu na spacerze!
-A skąd mamy mieć pewność, że nas nie okłamujesz? Znamy już twoje wybryki- powiedziała mama.
-Mówię prawdę. Nie mam zamiaru się z wami dzisiaj kłócić. Przecież mamy ferie i jesteśmy rodziną to powinniśmy sobie ufać, a nie wy się tak zachowujecie.- Powiedziałam, a raczej wykrzyczałam.Potem zabrałam kurtkę i nie zwracając na to, że jestem w moich vansach wybiegłam z budynku. Słyszałam jak krzyczeli ale nikt nie wstał od stołu i nie wyszedł za mną. Chodziłam tak przez jakiś czas i myślałam nad wszystkim. Nie dawała mi spokoju jedna myśl ,,Czemu to ja jestem zawsze najgorsza w oczach moich rodziców? " No dobrze parę razy zdarzyło mi się złamać prawo ale to nic takiego i w końcu mi nic nie udowodnili. A Maks on cały czas coś robi, np.wracał pijany to znaczy przynosili go ledwie żywego, a kochana mamusia na drugi dzień biegała wokół swojego synka i dopytywała czy czegoś mu nie brak. Ja nigdy nie miałam tak dobrze, gdy raz wróciłam trochę pijana zostałam skarcona. W moim przypadku wystarczy, że tak jak wczoraj wrócę później i już zaczyna się wielka kłótnia. Jedyną osobą , która mi pomaga gdy mam kaca po imprezie albo jestem chora jest moja kochana babcia. To znaczy była taką osobą bo pół roku temu zmarła, bardzo to przeżyłam. :( No ale cóż jakoś się pozbierałam, pomógł mi w tym Karol. On jako jedyny za interesował się mną, chociaż wtedy nie dopuszczałam nikogo do siebie. Karol nie odpuszczał i w końcu się do siebie zbliżyliśmy dlatego teraz tak go lubię. Z myślenia wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu z niechęcią wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Był to Karol, jak by moje myśli go przywołały. Odebrałam i nie zdążyłam wydać z siebie ani jednego dźwięku bo on zaczął mówić ze zdenerwowaniem ale można było usłyszeć zmartwienie w jego głosie. Ta mieszanka oznaczała że jest źle.
-Karolina co ty odstawiasz !? Gdzie jesteś? Martwię się o Ciebie.Wybiegłaś tak nagle. Wołałem Cię, nawet za Tobą wybiegłem ale już nigdzie Cię nie było widać.
-Nie denerwuj się chodzę po mieście, muszę trochę ochłonąć.
-No ale jest zimno, a Ciebie nie ma już od dwóch godzin- teraz w jego głosie dostrzegłam tylko troskę.I nie mogłam uwierzyć, że już tyle czasu minęło od mojego wyjścia z hotelu.
-Nie ma o co się martwić niedługo powinnam wrócić. A jak by rodzice się pytali to im powiedz że będę późnym wieczorem ale wątpię że za interesują się czarną owcą w rodzinie.
-Nie przesadzaj. Na pewno zastanawiają się gdzie jesteś. Proszę wracaj.
-Na razie nie. Przepraszam. Obiecuje że nie długo wrócę i nie martw się. Miłej zabawy. Paa.- Powiedziałam to, a następnie szybko się rozłączyłam. Nie chciałam słuchać go dalej bo wiem że by mnie nakłonił do powrotu albo powiedzenia przy najmniej gdzie jestem. A ja po prostu nie miałam na to ochoty jak na razie. Szłam przed siebie, wbijając wzrok w chodnik. Przypominałam sobie wiele rzeczy. Łzy zaczęły mi spływać powoli po policzkach i w pewnej chwili poczułam że w coś, raczej kogoś uderzyłam. Ta osoba trzymała mnie w ramionach i w pewnej chwili usłyszałam głos.


***
Dziękuje za pomoc mojej przyjaciółce :* 
Gdyby nie ona to ten rozdział nadal by był w moim zeszycie.
Ostatnio mam lenia i nie chce mi się przepisywać tego wszystkiego.
No ale już jest piąty i szósty w połowie napisany. 
Następny w przyszły weekend. 
Pamiętajcie o mobilizowaniu mnie komentarzami bo to jest miłe i zachęca mnie do pracy.
Życzę miłego weekendu : )
***