środa, 13 lutego 2013

Rozdział 2



  Gdy się rozpakowałam poszłam poszukać rodziców. Chciałam się spytać co będziemy robić przez resztę dnia. Kurcze co można robić w górach w czasie ferii? To bardzo proste pytanie.  Będę znowu jeździła na nartach i chodziła po Zakopanym z rodzicami (nuda). Ostatnio jak tu byłam poznałam fajną dziewczynę, za przyjaźniłyśmy się. Mam nadzieje ze uda mi się ją spotkać :)
-Karolina- znowu usłyszałam moje imię- chodź tu do nas.
Weszłam więc do jednego z pokoi byli tam rodzice i Karoli- Idź do Maksa i powiedz żeby tu przyszedł- powiedziała mama
No właśnie zapomniałam wspomnieć mam jeszcze jednego brata również starszego ma na imię Maksymilian ale mówimy na niego Maks tak jak wszyscy jego znajomi.
Tu jesteś- powiedziałam.
-Czego chcesz? Nie widzisz ze jestem zajęty.- za po miałam dodać ze Maks mnie nienawidził.
-Rodzice chcą żebyś przyszedł do ich pokoju- powiedziałam- więc nie wydzieraj się tylko chodź.
Po niecałej  minucie byliśmy już w określonym miejscu. Mama popatrzyła się na nas dziwnie gdy weszliśmy (nie wiem czemu, ona już tak czasami ma)
-A więc- zaczęła- musimy ułożyć sobie jakiś plan na te 5 dni.
Nikt nie był z tego zadowolony, woleliśmy sami chodzić. Ale oni jak zawsze po swojemu. Nie lubiłam planować, bo te ich plany zawsze się waliły, a my i tak sami chodziliśmy.
-No to dzisiaj idziemy się przejść po mieście- kontynuowała- a następnie pójdziemy na stoki. Wrócimy na kolacje i wieczór macie wolny- skończyła (nareszcie)
Rozeszliśmy się do pokoi, zdążyłam jeszcze pokłócić się z Maksem, to chyba już rutyna w moim życiu.
Zrobiliśmy tak jak ustalili rodzice, nie mieliśmy innego wyjścia. Lecz kolejność była inna. Poszliśmy na stoki wypożyczyliśmy narty i zaczęłam jeździć. Patrząc przed siebie zaczęłam myśleć o różnych bezsensownych rzeczach. Ostatnio często tak mam. I nagle z rozmyślania wyrwał mnie jakiś chłopak który przejechał obok mnie na snowboardzie. Strasznie się prze straszyłam i zarazem wkurzyłam ale nic nie mogłam zrobić. Po nartach poszliśmy z rodzicami i chłopakami na miasto. Nawet lubiłam chodzić po straganach zawsze były tam ciekawe rzeczy. Gdy stałam i wybierałam rzemyki nagle uderzył ktoś we mnie i się przewróciłam.
-Przepraszam, nic Ci się nie stało- powiedział nieznajomy.
-Nic się nie stało wszystko w po rządu- powiedziałam- ale następnym razem uważaj. Okey?
-Spoko, obiecuje ze to się już nie powtórzy_ powiedział- przepraszam jeszcze raz. Cześć
-Cześć- od powiedziałam i wróciłam do wybierania rzemyków. Po pewnym czasie wpadło mi do głowy, ze to mógł być ten sam chłopak który prawie we mnie uderzył na stoku. Lecz po chwili wybiłam to sobie z głowy ponieważ to przecież nie miało ze sobą, o prócz tego ze miał tą samą kurtkę. Dobra koniec już tego myślenia trzeba ponaciągać rodziców. A więc kupiłam sobie kilka rzemyków, koszulkę ze śmiesznym symbolem (zakaz fotografowania) i jeszcze kilka bzdet do mojego pokoju jako pamiątki.
-Co chcecie na kolację?- spytał tata- może jakaś restauracja albo zamówimy coś?
-Najlepsza będzie restauracja- od powiedziała mama- wtedy zjemy razem jak prawdziwa rodzinną kolacje.
-Ej, a nasze zdanie?- Spytał Karol z oburzeniem w głosie.
-No właśnie Karol ma racje- wsparłam go-to jest nie fair. My może wolimy pizze.
-Nie sprzeczaj się z rodzicami- wtrącił się Maks- po pierwsze i tak nie wygracie a po drugie ja wole iść do restauracji.
-Dawno nigdzie razem nie byliśmy-stwierdził tata.
Jak to dawno nie byliśmy nigdzie razem, a teraz? przecież jesteśmy razem na feriach i siedzimy w jednym pokoju rozmawiając. Nie rozumiem go.
I teraz ciągnął dalej- Więc idziemy do restauracji, koniec gadania!- podniósł lekko głos jak by chciał zaznaczyć, ze mamy byś już cicho i najlepiej iść do siebie.

 ***
Mamy już drugi rozdział, mam nadzieje że wam się spodobał i przepraszam za błędy :)
Zaczynam powoli kolejny do póki nie opuszcza mnie wena :)
Następny za tydzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz